O tym, że trzeba czytać dokumenty urzędowe od tak zwanej deski do deski, wiedzą wszyscy.
Ale czy na pewno?
Pewien deweloper po długich miesiącach batalii z Wydziałem Architektury otrzymał w końcu decyzję o warunkach zabudowy dotyczącą budowy budynku wielorodzinnego. W rozstrzygnięciu organ orzekł: „ODMAWIAM USTALENIA WARUNKÓW ZABUDOWY dla inwestycji…”. W uzasadnieniu natomiast napisał, że inwestor spełnił wszystkie przesłanki do ustalenia warunków zabudowy dla planowanej przez niego zabudowy. Załącznikiem do decyzji, który oczywiście interesował najbardziej dewelopera, były szczegółowo określone warunki zabudowy dla wnioskowanej przez niego inwestycji oraz wyniki analizy urbanistycznej.
Decyzja ta – ku wielkiemu zdziwieniu dewelopera – nie została zaskarżona przez żadną ze stron. Uradowany, że problem z odwołaniami sąsiadów ma z głowy – zlecił architektowi projektowanie i przygotowanie wniosku o pozwolenie na budowę.
Jakież było jednak jego zdziwienie, gdy pewnego słonecznego dnia otrzymał zawiadomienie, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze wszczęło postępowanie o stwierdzenie nieważności tej decyzji. Zdenerwowany, udał się natychmiast do Wydziału Architektury żeby wyjaśnić, dlaczego otrzymał decyzję, którą SKO chce teraz – gdy on już poniósł ogromne koszty związane z przygotowaniem projektu – unieważnić.
Wydział Architektury próbował oczywiście „ratować” decyzję i niemal od ręki wydał postanowienie o sprostowaniu oczywistej omyłki pisarskiej polegającej na użyciu w decyzji słów „odmawiam” zamiast „ustalam”. Niedługo jednak potem deweloper otrzymał decyzję, w której SKO orzekło, że stwierdza nieważność decyzji o warunkach zabudowy.
Czego uczy ta historia?
Po pierwsze, że przy wydawaniu decyzji o warunkach zabudowy, trzeba od początku do końca pilnować organ by wszystko było w porządku. W aktach sprawy – jeszcze przed wydaniem decyzji o warunkach zabudowy- powinien być zawsze jej projekt. Gdyby więc po otrzymaniu zawiadomienia o zebraniu całego materiału dowodowego deweloper poszedł do urzędu i sprawdził akta – zwróciłby na ten błąd uwagę i do wydania takiej decyzji nigdy by nie doszło.
Po drugie – że jeśli treść rozstrzygnięcia decyzji jest sprzeczna z uzasadnieniem, to taka wada traktowana jest zawsze jako rażące naruszenie prawa uprawniające do stwierdzenia jej nieważności.
Po trzecie – że w takich przypadkach jak ten, sprostowanie decyzji nie jest możliwe, ponieważ taki błąd nie może być uznany za oczywistą omyłkę pisarską. Poza tym sprostowanie decyzji nie może w istocie prowadzić do jej merytorycznej zmiany. Dlatego także i postanowienie organu o sprostowaniu decyzji było niezgodne z prawem.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }