Pamiętają może Państwo mój wpis sprzed kilku miesięcy o tym, jak to unieważnienie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego może zależeć od przypadku?
Dzieliłam się wówczas z Państwem moim oburzeniem na temat rozbieżności w orzecznictwie sądów administracyjnych odnośnie tego, jak powinno odbywać się rozstrzyganie przez radę gminy w sprawie uwag do projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, które nie zostały uwzględnione przez wójta, burmistrza lub prezydenta.
Wówczas, na fali tego wzburzenia, wspólnie z młodą, zdolną prawniczką z naszej kancelarii Panią Anią Maj popełniłam artykuł na ten temat. A że nadal (chyba) mam w sobie żyłkę naukowca – tak mi się przynajmniej wydaje:) – nie mogłam się oprzeć, by na tym konkretnym przykładzie różnic w stosowaniu tego samego prawa przez organy i sądy pokazać, w jakim to fantastycznym Państwie prawa żyjemy.
Dziś właśnie odebrałam świeżutki, jeszcze pachnący nowością egzemplarz miesięcznika Nieruchomości – Wydawnictwa C. H. Beck, w którym ten artykuł został opublikowany.
Dla wytrwałych, którym nie straszne ciężkie prawnicze wyrażenia i zwroty – polecam lekturę. Tym zaś, którzy nie będą w stanie przebrnąć przez gąszcz orzeczeń i przepisów podanych w artykule – proponuję chociaż spojrzeć na znajdujący się w nim rysunek autorstwa Piotra Zdrzynickiego. Może sprawi on, że się Państwo na chwilę uśmiechną.
A przy okazji – pamiętajcie proszę, że nie zawsze należy przekreślać możliwości inwestycyjne działki, na której plan miejscowy nie dopuszcza interesującej Was zabudowy. Jeśli bowiem uda się Wam obalić plan np. kwestionując prawidłowość rozpatrzenia uwag do projektu planu i doprowadzić do tego, że przestanie on obowiązywać, wówczas otworzy się Wam droga do realizacji inwestycji.
Czasem wystarczy po prostu być upartym w swoich zamierzeniach i cierpliwym.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }